Byłam na „Wołyniu”. Na filmie, bo jak większość Polaków nie znam tych ziem, ani żyjących tam ludzi. Połowa Polski w granicach sprzed 1939 jest nieznana współczesnym Polakom. Tak samo jak przeszłość i los żyjących tam Polaków. Tę niewiedzę i niepamięć zawdzięczamy przodkom politycznym panów Kwaśniewskiego, Millera czy Borowskiego, a im samym zresztą także. Teraz jednak nie chcę pisać o potrzebie rozliczenia komunistycznych i postkomunistycznych zbrodni oraz czasach kreatur, fałszujących historię Polski na rozkaz sowieckiej Rosji.
Film inspiruje do rozpamiętywania męczeństwa Polaków z Wołynia, ale warto przy tym pilnować się, by nie opanowała nas ślepa chęć odwetu i zwyciężyła wola jasnej opinii.
Znam polską rzeczywistość i wiem jak łatwo można zostać medialnym faszystą, tylko dlatego że ma się odmienne poglądy od tzw. poprawnych, ustalonych przez środowisko znanej, upadającej od pewnego czasu gazety, czy kwitnącej dzięki lenistwu Polaków „zaprzyjaźnionej” z tą gazetą telewizji. Uzasadnienie, logiczna poprawność i waga myśli nie mają znaczenia dla władców umysłów - panów pokroju Tomasza Lisa, Jarosława Kurskiego czy Jacka Żakowskiego. Śmiesznych, czasem żałosnych, propagandystów nieistniejących stuprocentowych racji.
Niebezpieczeństwo epitetów medialnych nie może jednak odbierać odwagi myślenia i zadania głośno kilku pytań, niewygodnych z punktu widzenia politycznej poprawności. Jak dotąd nie czytałam i nie słyszałam w polskich mediach pytania: kim są ci ludzie z Ukrainy, których w Polsce pracuje już ponad milion? Potomkami morderców? A jeśli tak, to czy uważają ludobójstwo, jakiego dopuścili się ich krewni na Polakach, za zło, które ich dzisiaj boli? A może są tymi, którzy za zarobione u nas pieniądze fundują na Ukrainie pomniki Bandery?
Polskim politykom nie powinno być blisko na Ukrainę tylko wtedy, kiedy można zbić tam polityczny kapitał - poprzeć Pomarańczową Rewolucję, zachwycić się Majdanem. Takie zachowanie powinniśmy zostawić dziennikarzom pokroju Lisa czy Żakowskiego, ludziom zdolnym zadowolić się schematem pojęciowym, wyprodukowanym przez poprawność polityczną.
Naszym, polityków, a szczególnie polityków PiS, obowiązkiem jest dbać o poziom życia i interesy Polaków. Ważną sprawą jest pomoc dla potrzebujących jej sąsiadów, ale równie ważną jasne określenie zasad tej pomocy.
Ukraina jest w stanie wojny. To teraz miejsce biedy, strachu i śmierci. Ale też miejsce życia i walki o przyszłość. Uważam, że to prawo sąsiada spytać, jakiej Ukraińcy chcą dla siebie przyszłości? Tak ci, żyjący w Polsce, jak i ci, którzy zostali w swojej ojczyźnie.
Oczywiście uznaję za obowiązek katolika pomaganie potrzebującemu, muzułmaninowi czy prawosławnemu. Równocześnie jednak, jeżeli chcą mieszkać w Polsce i pracować obok mnie, mam prawo spytać ich o poglądy, przekonania i nastawienie do wartości, które w Polsce uznajemy za ważne.
Mam prawo oczekiwać od rządu i rządzącej partii polityki otwartych oczu i rozwiązywania rzeczywistych problemów. Wolni w swoim myśleniu i działaniu powinniśmy żądać od mieszkających i pracujących w Polsce cudzoziemców legalizowania pobytu i stworzyć skuteczniejszy mechanizm bezwzględnego egzekwowania tego obowiązku przez państwowe służby. Ale także, powinniśmy wymagać od ateistów, prawosławnych czy muzułmanów oświadczeń, że znają i zobowiązują się w pełni respektować polską Konstytucję i wartości uznawane w Polsce za ważne. Niespełnianie tych wymogów powinno być jednoznacznym powodem do deportacji.
Ks. prof. Józef Marecki, członek Kolegium Instytutu Narodowego w wywiadzie pt. „Narodziny zbrodni z ducha nacjonalizmu” na stronie IPN mówi: „Nazwa „Zbrodnia Wołyńska” jest nieadekwatna do skali, obszaru i czasu trwania czystek etnicznych na Polakach, których podczas II wojny światowej, a także po niej, dopuścili się nacjonaliści ukraińscy. To trwające kilka lat ludobójstwo objęło obszar od Wołynia i Polesia aż po Lubelszczyznę, Ziemię Przemyską, nawet Rzeszowską, które Ukraińcy uważali za swoje ziemie etniczne.”
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Byłam na „Wołyniu”. Na filmie, bo jak większość Polaków nie znam tych ziem, ani żyjących tam ludzi. Połowa Polski w granicach sprzed 1939 jest nieznana współczesnym Polakom. Tak samo jak przeszłość i los żyjących tam Polaków. Tę niewiedzę i niepamięć zawdzięczamy przodkom politycznym panów Kwaśniewskiego, Millera czy Borowskiego, a im samym zresztą także. Teraz jednak nie chcę pisać o potrzebie rozliczenia komunistycznych i postkomunistycznych zbrodni oraz czasach kreatur, fałszujących historię Polski na rozkaz sowieckiej Rosji.
Film inspiruje do rozpamiętywania męczeństwa Polaków z Wołynia, ale warto przy tym pilnować się, by nie opanowała nas ślepa chęć odwetu i zwyciężyła wola jasnej opinii.
Znam polską rzeczywistość i wiem jak łatwo można zostać medialnym faszystą, tylko dlatego że ma się odmienne poglądy od tzw. poprawnych, ustalonych przez środowisko znanej, upadającej od pewnego czasu gazety, czy kwitnącej dzięki lenistwu Polaków „zaprzyjaźnionej” z tą gazetą telewizji. Uzasadnienie, logiczna poprawność i waga myśli nie mają znaczenia dla władców umysłów - panów pokroju Tomasza Lisa, Jarosława Kurskiego czy Jacka Żakowskiego. Śmiesznych, czasem żałosnych, propagandystów nieistniejących stuprocentowych racji.
Niebezpieczeństwo epitetów medialnych nie może jednak odbierać odwagi myślenia i zadania głośno kilku pytań, niewygodnych z punktu widzenia politycznej poprawności. Jak dotąd nie czytałam i nie słyszałam w polskich mediach pytania: kim są ci ludzie z Ukrainy, których w Polsce pracuje już ponad milion? Potomkami morderców? A jeśli tak, to czy uważają ludobójstwo, jakiego dopuścili się ich krewni na Polakach, za zło, które ich dzisiaj boli? A może są tymi, którzy za zarobione u nas pieniądze fundują na Ukrainie pomniki Bandery?
Polskim politykom nie powinno być blisko na Ukrainę tylko wtedy, kiedy można zbić tam polityczny kapitał - poprzeć Pomarańczową Rewolucję, zachwycić się Majdanem. Takie zachowanie powinniśmy zostawić dziennikarzom pokroju Lisa czy Żakowskiego, ludziom zdolnym zadowolić się schematem pojęciowym, wyprodukowanym przez poprawność polityczną.
Naszym, polityków, a szczególnie polityków PiS, obowiązkiem jest dbać o poziom życia i interesy Polaków. Ważną sprawą jest pomoc dla potrzebujących jej sąsiadów, ale równie ważną jasne określenie zasad tej pomocy.
Ukraina jest w stanie wojny. To teraz miejsce biedy, strachu i śmierci. Ale też miejsce życia i walki o przyszłość. Uważam, że to prawo sąsiada spytać, jakiej Ukraińcy chcą dla siebie przyszłości? Tak ci, żyjący w Polsce, jak i ci, którzy zostali w swojej ojczyźnie.
Oczywiście uznaję za obowiązek katolika pomaganie potrzebującemu, muzułmaninowi czy prawosławnemu. Równocześnie jednak, jeżeli chcą mieszkać w Polsce i pracować obok mnie, mam prawo spytać ich o poglądy, przekonania i nastawienie do wartości, które w Polsce uznajemy za ważne.
Mam prawo oczekiwać od rządu i rządzącej partii polityki otwartych oczu i rozwiązywania rzeczywistych problemów. Wolni w swoim myśleniu i działaniu powinniśmy żądać od mieszkających i pracujących w Polsce cudzoziemców legalizowania pobytu i stworzyć skuteczniejszy mechanizm bezwzględnego egzekwowania tego obowiązku przez państwowe służby. Ale także, powinniśmy wymagać od ateistów, prawosławnych czy muzułmanów oświadczeń, że znają i zobowiązują się w pełni respektować polską Konstytucję i wartości uznawane w Polsce za ważne. Niespełnianie tych wymogów powinno być jednoznacznym powodem do deportacji.
Ks. prof. Józef Marecki, członek Kolegium Instytutu Narodowego w wywiadzie pt. „Narodziny zbrodni z ducha nacjonalizmu” na stronie IPN mówi: „Nazwa „Zbrodnia Wołyńska” jest nieadekwatna do skali, obszaru i czasu trwania czystek etnicznych na Polakach, których podczas II wojny światowej, a także po niej, dopuścili się nacjonaliści ukraińscy. To trwające kilka lat ludobójstwo objęło obszar od Wołynia i Polesia aż po Lubelszczyznę, Ziemię Przemyską, nawet Rzeszowską, które Ukraińcy uważali za swoje ziemie etniczne.”
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/historia/315441-wydarzenia-wokol-wolynia-utwierdzaja-mnie-w-przekonaniu-ze-nie-uciekniemy-od-problemu-wspolczesnej-oceny-ludobojstwa-sprzed-lat